Internet/LAN, Rekordy online
Pokemon Go
Patrząc mędrca szkiełkiem i okiem, Pokémon Go nie miał prawa okazać się sukcesem.
Zamysł jest prosty: chodzisz po okolicy z włączonym smartfonem, a na mapie co jakiś czas pojawiają się kolejne Pokémony. Musisz wówczas skierować aparat telefonu w odpowiednim kierunku, rzucić Pokéballem i złapać kolejnego stworka do swojej kolekcji. Odwiedzasz też kolejne przystanki, zwane Pokéstopami, na których znajdujesz przedmioty ułatwiające łapanie kolejnych Pokémonów lub ewoluowanie już tych złapanych. Ostatnim elementem układanki są sale gimnastyczne, w których ścierasz się z innymi graczami i budujesz pozycję jednego z trzech zespołów: Team Instinct, Team Mystic lub Team Valor. I to właściwie wszystko, co musisz wiedzieć.
Na papierze Pokémon Go to straszliwa nuda: po prostu chodzisz z telefonem i grindujesz kolejne Pokémony i przedmioty tak długo, dopóki nie padnie bateria (a dzieje się to zaskakująco szybko). Rozgrywce brakuje głębi choćby w minimalny sposób dorównującej Pokémonom z konsolek Nintendo. Na dodatek ciągłe bugi i problemy z serwerami potrafią skutecznie uniemożliwić grę.
…A teraz zostawmy w spokoju mędrca i przenieśmy się do czasów dzieciństwa.
Jeśli mieliście szczęście zaliczać się do ostatniego pokolenia wychowywanego na podwórku, a nie przed ekranem tableta, na pewno pamiętacie gry, w które się bawiliście – sami lub z kolegami. One również były prymitywne: ot, przykładowo, ktoś ukrywał kamień, który udawał drogocenny skarb i zostawiał na piasku ślady prowadzące do niego – zadaniem twojej drużyny było odnalezienie kamienia. Sama gra była zresztą niczym więcej jak tylko pretekstem, by razem z kumplami przenieść się na chwilę do beztroskiego świata, którym niepodzielnie władały piękne smoki, a nie rodzice czy pani od matematyki. Wystarczył zrąb prostych reguł, a resztę załatwiała wyobraźnia.
Pokémon Go nie różni się zbytnio od zabaw z dzieciństwa. Jest tak samo prosty, tak samo fascynujący i tak samo zbliża do siebie ludzi o podobnych zainteresowaniach – nawet jeśli widzą się po raz pierwszy.
Wystarczy przejść się po swoim mieście, żeby zobaczyć, jak obcy ludzie spotykają się i nawiązują kontakt przy popularnych Pokéstopach i salach gimnastycznych, jak spacerują kilometrami po okolicy, zamiast spędzać kolejny wieczór przy serialu, jak cieszą się, że złapali rzadkiego Pokémona, którego brakowało im do kolekcji.
Czy to głupie? W jakiś sposób na pewno. Ale czy jest to zarazem piękny, niecodzienny fenomen? Jak najbardziej.
Nie oceniajcie więc Pokémon Go jak zwykłej gry, z politowaniem patrząc na ludzi, którzy grają w „to gówno”, zamiast odpalić ambitniejszy, bardziej grywalny tytuł. Nie o to w tym wszystkim chodzi. Rzadko kiedy trafia się zjawisko, które łączy ludzi i pozwala im wrócić – choć na chwilę – do dawnych lat. A że zjawiskiem tym okazało się łapanie Pokémonów? W sumie: co w tym złego?