Gdzieś na końcu świata, w niedalekiej przyszłości (przeszłości?), rzeczywistość nie wygląda tak jak dziś. Miasta nietętniące już życiem, zostały opanowane przez gangi. Niebezpieczeństwo czyha za każdym rogiem, także pamiętaj - musisz mieć oczy wokół głowy… inaczej zginiesz.  Tapan Kaikki 4: Bloodshed to gra z tych, które można określić jako „idź do przodu i strzelaj do wszystkiego, co się rusza”. Jedyną fabułą i praktycznie kluczem do sukcesu jest „wybicie” wszelkich żywych stworzeń, jakie da się napotkać na planszy, bo tylko to gwarantuje ukończenie danego etapu i rozpoczęcie kolejnego. Świat, w jakim przyjdzie się nam poruszać jest dość specyficzny. Multum zakamarków, zakrętów, ciasnych uliczek itd. - jest na co uważać.  Oczywiście nie byłoby „krwawej” strzelaniny bez broni. Tu mamy do wyboru zwykłą bijatykę na gołe ręce (która zazwyczaj kończy się naszą klęską) oraz wszelkiego rodzaju uzi, karabiny czy też miotacze ognia. Na planszy leżą nie tylko różne bonusy zbrojeniowe, ale także apteczki i za tym głównie warto się rozglądać. Oprócz zwykłej gry singleplayer, mamy możliwość zabawy przez sieć oraz we czwórkę na jednym komputerze (!!!) - dopiero wtedy rozgrywka nabiera prawdziwych rumieńców.  Graficznie Tapan Kaikki 4: Bloodshed przypomina „pikselowe” GTA 1 i ten fakt trochę przeszkadza. Na ekranie praktycznie widzimy kilka kwadracików trzymających kreskę jako broń. Cóż, jak ktoś ma bujną wyobraźnię, nie będzie miał problemów z zagłębieniem się w zabawę. Grze oczywiście towarzyszy muzyka i bez niej produkcja ta wiele by straciła. Chwała autorom za to, że przynajmniej to dopracowali.  Na końcu pragnę przestrzec, że program ten mimo nieciekawej oprawy graficznej, jest bardzo brutalny. Wiele razy przyjdzie patrzeć na roztrzaskane ciała, pourywane kończyny, a nawet turlającą się głowę, także Tapan Kaikki 4: Bloodshed polecam tylko osobom powyżej 18 roku życia, ewentualnie odpornym psychicznie. Głupie czy nie, to już pozostawiam wam, bo myślę, że tę grę albo się kocha albo nienawidzi. Miłej zabawy.