mimo wszystko bohater,
sposób punktowania,
jednocześnie prostota i grywalność.
dźwięki,
migoczące wyjście.
INFORMACJE
Gatunek: Zręcznościowe
Licencja: freeware
Data wydania: 2005
Pobrań: 363
Producent: Bear Cub
Wymagania sprzętowe:
PII, 32 MB RAM
PII, 32 MB RAM
Język: Angielski
INNE Z TEMATU
The Mollusc
OCEŃ
Właściwie w tym momencie powinienem się zaśmiać. Bo weź tu opisz coś, gdy nie wiesz co to, jak i gdzie. Cała gra to jedno „niewiadomoco”. Niektórzy zachwycają się kolorowymi trójkącikami kubistów, inni widzą w puszkach Coli Warchoła arcydzieła. Ja dzięki The Mollusc dowiedziałem się, że nie trzeba wiedzieć nic o grze, by się dobrze bawić.
Po uruchomieniu gry mamy do wyboru tyle opcji, ile saper wpuszczony w środek pola minowego. Mianowicie możemy rozpocząć grę, bądź ją zakończyć, ewentualnie obejrzeć najwyższy wynik. To wszystko! Także długo się nie zastanawiając wybieramy PLAY. I pojawia się… (?) nasz główny bohater! Zapewne jest to tytułowy mięczak, ale równie dobrze może być to: obcy, kropla atramentu czy zamaskowany agent FBI. Owo stworzenie mruga do nas figlarnie i czeka na wciśnięcie ENTER.
Zaczynamy rozgrywkę, pojawia się plansza z naszym bohaterem i kolejnymi niezidentyfikowanymi obiektami. Są to kółka z kolcami, które cały czas zamykają i otwierają paszczę. Poważnie. To nie pierwsza i nie ostatnia niespodzianka, bo posuwając się do przodu natrafimy na coś w rodzaju znaczka z filmu „Ghost Busters” i migające światełko, przywodzące na myśl wejście do taniej dyskoteki. Z zaciekawieniem zabieramy się za badanie poszczególnych elementów i szybko dowiadujemy się, że kontakt z kolczastym kółkiem powoduje ponowne rozpoczęcie poziomu, mały znaczek otwiera wyjście – czyli owalny stroboskop. Na tym polega cała gra: zbieramy czerwono-białe elementy odblokowujące wyjście i zdążamy do niego omijając „miny”. W kolejnych etapach natrafiamy na przeciwników, którzy wyglądają milusio, zupełnie jak chomiki. W rzeczywistości są to jednak krwiożercze bestie, które rzucą się na nas, jak tylko się zbliżymy. Są dwa rodzaje – jedne się uśmiechają, drugie mają miny jak studenci po oblanym egzaminie – różnią się one, o dziwo, szybkością. W późniejszych etapach dochodzą kolejne stwory, które wyglądają jak… nosy czy myszki komputerowe.
Odgłosy gry, są relaksujące, niczym heavy metal o poranku. Przy poruszaniu się nasz mięczak wydaje odgłosy podobne do skrobania widelcem po talerzu. A pikanie przy rozpoczynaniu kolejnych leveli spowoduje, że nawet najbardziej cierpliwi gracze sięgną do wyłącznika na głośnikach.
Interesujący jest system przyznawania punktów. Po przejściu każdego poziomu dostajemy 10 punktów + zmienną ilość zależną od szybkości przejścia planszy. Za każdą „śmierć” zabierane jest 5 punktów. Grać możemy więc ile dusza zapragnie, bez obawy, że zabraknie nam „żyć”.
Z zaskoczeniem, jakie musiało towarzyszyć Galileuszowi, gdy stwierdził „A jednak się kręci!”, jestem zobowiązany stwierdzić, że „The Mollusc” jest grą dość wciągającą. Po uodpornieniu się na irytujące światełko, wyłączeniu głośników i zaprzestaniu rozmyślania: „Co to w ogóle ma być?” bawimy się dość przyjemnie. Dziwi mnie to, podobnie jak uśmiechnięty pan reklamujący „Prostamol” czy roześmiane panie polecające środek na wzdęcia, ale spodobała mi się ta gra. Filozoficznie kończąc: głupia, ale fajna.
KOMENTARZE
Gość
+0
2007-03-13 17:38:23
Ja rowniez :)
Gość
+0
2007-03-13 15:24:27
zgadzam się z przedmówcą !! :D
Gość
+0
2007-03-12 21:43:12
Shit jeden wielki shit.
1