Stały dostęp do internetu, 300 MHz, 18MB na dysku twardym
Internet/LAN, Rekordy online
Tibia
Wraz z rozwojem powszechnego dostępu do internetu, coraz mniej gier bez trybu sieciowego ma rację bytu. Rozrywką przyszłości, choć znakomicie rozwijaną już teraz, są gry dla setek, a nawet tysięcy graczy jednocześnie - takie wirtualne światy, na których mogą bawić się ludzie z całego świata tworząc grupy wzajemnej adoracji. W świecie komputerowej rozrywki przedstawicielami tego gatunku są zazwyczaj gry RPG, które dzięki swojemu masywnemu charakterowi dodały do nazwy jeszcze trzy litery - MMO (Massive Multiplayer On-Line) czyli gra sieciowa dla wielu osób. Jedną z takich gier jest Tibia - gra shareware'owa jakich mało.
Tak szczerze mówiąc, to gatunek MMORPG wciąż jeszcze nie osiągnął swojego apogeum. Pełnowartościowych tytułów, które mogą pochwalić się takim opisem jest niewiele, większość to albo niewypały, albo gry w fazie beta, chwilowo udostępnione graczom za darmo, ale już za miesiąc, czy dwa, za dostęp do serwera trzeba będzie płacić. Jest to ogromne ograniczenie dla graczy, którzy, znając z autopsji, nie chcą płacić za nic i szukają różnych sposobów, aby uzyskać możliwość gry za darmo. Dlatego popularnością cieszą się gry dostępne bez abonamentu - płacisz raz, grasz cały czas (choć to również pole do popisu dla cracker'ów) lub co jeszcze lepsze - zupełnie darmowe.
Właśnie dzięki tej drugiej możliwości około rok temu zwróciłem uwagę na Tibię. Za miesięczny dostęp do serwera trzeba niestety płacić (około 7$), jednak można grać nie płacąc nic! Oczywiście wiele jest opcji niedostępnych dla takich graczy, jednak uwierzcie mi - można bawić się naprawdę długo bez konieczności uiszczenia jakiejkolwiek opłaty. Przejdźmy jednak do samej gry.
Aby rozpocząć swoją przygodę z Tibią, należy założyć sobie konto na stronie gry - www.tibia.com. Pamiętajcie, że nazwa konta nie jest równoznaczna z nazwą postaci - to stworzymy za chwilę - wystarczy wybrać dla niej imię (jak nie mamy weny, zawsze można skorzystać z generatora imion dostępnego przy tworzeniu postaci) i świat, na którym przyjdzie jej grać. Światem jest serwer, na dzisiaj, jeden z 24. Mieszczą się one w Niemczech lub Ameryce i różnią od siebie ustawieniami - są takie, na których gracze nie mogą walczyć między sobą (nie ma PK, czyli Player Killer'ów), są również takie, na które wstęp mają tylko opłaceni (22$ na trzy miesiące). Na szczęście większość dostępna jest dla wszystkich.
Pierwsze wrażenie po uruchomieniu gry nie napawa huraoptymizmem. Grafika nie jest tak dobra jak w najnowszych pudełkowych produkcjach i nie za bardzo wiadomo co trzeba robić. Wystarczy jednak trochę się pokręcić i poczytać wyskakujące okienka z pomocą, aby zorientować się w sytuacji. Można także spróbować bardziej towarzyskiej drogi i po prostu kogoś zapytać - przecież prócz nas w grze przebywa jeszcze kilkuset innych graczy! Językiem podstawowym jest angielski (chociaż gra jest niemiecka), jednak moje doświadczenie pozwoliło na podział graczy wg narodowości - 40% to Polacy, drugie 40% Skandynawowie (głównie Szwedzi), a pozostali to Amerykanie, Niemcy i ludzie z pozostałych zakątków świata. Jak widać, nie trudno będzie się dogadać, znając tylko język ojczysty.
Tibia, jak na porządną grę RPG przystało, każdą postać opisuje szeregiem współczynników i zdolności. Może nie są to powalające ilości, ale wystarczają do gry w tym stworzonym przez autorów systemie. Nie znajdziemy jednak podstawowych cech, takich jak siła czy zręczność. Nasz bohater używa głównie doświadczenia (Experience), od którego zależy aktualny poziom, a dalej, ilość punktów życia i many (energii magicznej). Skoro nie ma tak oczywistych współczynników, to co jest? Zdecydowano się pójść w trochę innym kierunku - każdy gracz posiada umiejętności w posługiwaniu się następującymi rodzajami broni: pięści (czyli bez broni), pałki, miecze, topory, dystansowa (włócznie, łuki, kusze). Ponadto szkolić się można w obronie tarczą oraz... łowieniu ryb. To ostatnie wcale nie jest takie głupie, bowiem wędka jest czasem jedyną możliwością zdobycia pożywienia - służy ono do przywracania życia i many; bez niego nie można dłużej utrzymać się przy życiu, w srogich warunkach Tibii. Poza bronią, w grze można, a czasem trzeba, posługiwać się magią - każdy gracz posiada cechę - poziom magiczny, którą może szkolić tak jak pozostałe zdolności.
No właśnie - jak szkolić? Autorzy Tibii znów pokazali nowatorskie podejście do tematu, tak rzadko spotykane w innych grach, hołdując zasadzie "trening czyni mistrza". Jeżeli gracz do walki używa miecza, zdolność posługiwania się mieczami będzie rosła. Gdy walczy toporami, to właśnie w nich będzie się specjalizował. Oczywiście z każdego rodzaju broni spotkać można wiele odmian, dzięki czemu gra nie jest monotonna, lecz pozwala dążyć do zdobycia coraz lepszych "modeli". Analogicznie sprawa ma się z magią - im więcej many gracz zużywa, tym szybciej osiągnie wyższe poziomy magii.
Wspominałem wcześniej, że na początku gra nie przedstawia się zbyt ciekawie. Może to mieć związek z "bezpłciowością" kierowanej postaci. Autorzy postanowili ustrzec się przed graczami jednego wieczoru, którzy swoim zachowaniem mogą utrudniać grę innym (tacy niestety wszędzie są) i postanowili, że przygoda z Tibią rozpoczynać się będzie na wyspie dla początkujących, na której poznać można ogólne zasady gry o nazwie Rookgard. Nie mają do niej wstępu bardziej doświadczeni gracze, więc bez problemu można trenować. Wyspę opuszcza się po osiągnięciu 8 poziomu, co wytrawnym graczom, prowadzącym już kolejną postać, zajmuje niecały dzień. Po tym czasie, wyrusza się do wyroczni i wybiera dalszą drogę życia, a raczej dopiero wtedy zaczyna oddychać w Tibii pełną piersią. Po pierwsze, które z trzech wielkich miast będzie miastem rodzinnym (Thais, Carlin, Venore) - każde umieszczone w różnych warunkach geograficznych, w okolicach których występują różne potwory. Przynależność do miasta można zmienić w dalszej grze. Na razie chodzi o to, by w przypadku śmierci bohatera (co niestety się zdarza - traci się wtedy 10% doświadczenia, plecak z zawartością, a czasem losowy przedmiot ekwipunku), mógł się on odrodzić w wybranym mieście. Drugim wyborem jest profesja, jedna z czterech - tej już nie da się zmienić, dlatego wybór musi być przemyślany. Czy prowadzona postać będzie rycerzem, typowym zabijaką wywijającym mieczem, śmiercionośnym na krótkie dystanse? Czy będzie to paladyn, dla którego główną bronią jest łuk lub kusza i wbrew powszechnej opinii osoby głęboko wierzącej i oddanej sprawie, paladyni zawsze trzymają dystans, by móc razić wroga z daleka? Czy będzie to mag, używający magii ofensywnej, którą potrafi zgładzić nawet smoki? A może druid, nie mający może pola do popisu jeśli chodzi o broń i walkę, ale za to doskonale władający magią lecznicza, do której dostęp chcą mieć pozostałe profesje i zawsze chętnie kupią plecak runów leczących? Zdaję sobie sprawę, że po raz pierwszy wybór będzie ciężki, jednak każdy ma na pewno jakieś preferencje, które odkrył w innych "erpegach" więc przy wyborze może spokojnie kierować się instynktem.
Aby zdobywać doświadczenie, należy zabijać potwory. W grze jest ich ponad 70 rodzajów, od nieudolnych goblinów, pająków i szczurów, przez szkielety, orki, krasnoludy i wiele, wiele innych aż do istnych demonów piekieł, smoki i magów. W różnych miejscach kontynentu występują inne potwory. Czasem trzeba zejść do podziemi czy lochów, aby móc zmierzyć się z monstrami i wydrzeć im skarby. Tak, bo zdobywanie doświadczenia w boju nie jest jedynym powodem pchającym graczy w najciemniejsze zakątki Tibii. Często kieruje nimi chęć zysku - im potężniejszy potwór, tym łup po nim może być cenniejszy, a mniej doświadczeni gracze z pewnością zapożyczą się, by zdobyć lepszą broń. Co ważne, skoro potwory się między sobą różnią, również taktykę trzeba do każdego stosować inną. Na jednego wystarczą strzały i ucieczka, na drugiego run pola ognia, na trzeciego niewidzialność. Najgorzej jest jednak z graczami, którzy postanowili zapolować na innych. Ale i na nich są sposoby. Na pewno sami dojdziecie do tego, co stosować przeciw różnym stworom - na pewno przyniesie to dużo satysfakcji.
Czas powiedzieć więcej o społecznej stronie gry. Dzięki jednoczesnemu graniu na jednym serwerze do 850 osób (później mogą wchodzić jedynie osoby, które zapłaciły), w grze wytwarza się coś na kształt jednostek społecznych. Wyruszanie z przyjacielem na łowy można było zobaczyć już w innych grach. Niestety w Tibii, nie ma czegoś takiego jak podział doświadczenia za ubitego potwora między graczy drużyny. Dzieli się je w zależności od tego, kto ile ciosów zadał, nawet jeżeli będzie to przypadkowych przechodzień. Jest natomiast coś innego - gildie. Zakładać je może tylko gracz płacący abonament, ale członkiem gildii może zostać każdy. Zarządzający gildią wykupuje pomieszczenie w którymś z miast (lub poza nim) na siedzibę, do którego wstęp mają tylko członkowie. Służy ono głównie do wymiany rzeczy i snu, który regeneruje siły witalne i psychiczne. Jednak przynależność do gildii to zawsze jakiś prestiż i choćby dlatego tacy gracz są atakowani przez innych o wiele rzadziej niż ci niezrzeszeni. Powodem może być strach, że po, nawet wygranej, walce, ścigać go będzie cała gildia a może i te zaprzyjaźnione.
Kolejnym plusem jest możliwość wynajmu domu - oczywiście mogą to zrobić tylko płacący. W takim domku można robić to samo co w siedzibie gildii, jednak jest to miejsce bardziej prywatne, do którego wstęp mają jedynie osoby zaproszone. Często, chodząc po mieście, można obejrzeć co niektórzy trzymają w domach i tylko pozazdrościć. Często są to artefakty, o których więcej wiadomo z legend niż z autopsji. O Tibii można pisać całe książki. W niniejszej recenzji nie zawarłem wielu wątków, jednak uznałem, że samemu odkrywać jest o wiele ciekawiej niż wszystkie tajemnice wyczytać. Oczywiście dociekliwi i tak znajdą, bowiem Tibii poświęcono wiele internetowych witryn, również polskich, na których znajdują się informacje dotyczące każdego niemal aspektu tej gry. To dość poważny argument, przy podparciu mojej wysokiej oceny - wielu graczy poznało się na Tibii jako potężnemu złodziejowi czasu. Gra istnieje od roku 1997 r. a skoro wciąż jest ulepszana i aktualizowana, to nie autorzy nie mogą narzekać na brak "klientów". Szczególnie, że w ostatnim roku liczba dostępnych serwerów podwoiła się - z 12 do 24. Teraz jest ich 30 co pozwala na grę ponad 22.000 osobom! Mało jaka gra może pochwalić się takimi statystykami.
Za nowatorstwo, grywalność grze należy się ocena nie niższa niż 9. Jednak brak jakichkolwiek dźwięków powoduje, że jestem zmuszony uwzględnić to przy ocenie. Wystawiam mocne 9 i zapewniam, że żaden gracz, który jest fanem RPG, nie będzie zawiedziony!
I gralo mi sie super, gra sama w sobie jest naprawde swietna. No ale wtedy zaczela zdobywac rozglos, dzieci dostawaly swoje neostrady na 12 urodziny i cala spolecznosc graczy zaczela sie pograzac. Coraz trudniej bylo spotkac jakiegos normalnego gracza, coraz wiecej hackerow, ktorzy zmusili cipsoft to zmienienia systemu gry do tego stopnia, ze nie bylo juz zadnej zabawy(autoaim, soul points i inne badziewia). Dzieci i hackerzy zmiszczyli ta gre, a ja sprzedalem swoje konto bo po co grac w taka gre z takimi ludzmi?
Tibie polecalbym 5 lat temu wszystkim dzis nie polecam wogole, lepiej pograc w diablo, EUO lub ultime online.
Boże chron nas przed tibijczykami...
30LVL tak gra jest DENNA i NUDNA
I sadze ze to jest gowno, mowi sie ze fajny swiat, klimat, i ze brak dzwieku i cienka grafa nie przeszkadza. ALE LUDZIE TO NIE FALLOUT czy cos zeby mozna bylo przelknac niedorobki audio-wizualne. Po pierwsze wymienie sobie wady tibi:
-grafa (takie cos to ja na paincie robilem jak mialem 7 lat)
-oskryptowanie (najprosciej jak sie da)
-brak dzwieku i muzyki
-oklepany typowy swiat fantasty
-OKROPNA spolecznosc (w realu cie zabija za 2 golda w tibi :P )
-pierdoly w stylu bugow bugów i bogow.
Tibia Smierdzi,Tibia Kadzi,Tibie kazdy ci odradzi.
[Licz się ze słowami, tu przychodzi sporo młodych ludzi. - dop. Medard]