elementy RPG
minigra na deser
krótka
INFORMACJE
Gatunek: Platformowe
Licencja: freeware
Data wydania: 2008
Pobrań: 954
Producent: Megaclipse Games
Wymagania sprzętowe:
Dodatkowe opcje:
Rekordy online
Rekordy online
Język: Angielski
INNE Z TEMATU
World of Chaos DX
OCEŃ
Ostatnimi czasy mieszanie się gatunków wkroczyło na jakiś dziwny poziom. Praktycznie nie znajdzie się miejsca, gdzie nie ma jakiejś mieszanki, hybrydy, czy czego tam. Dochodzi do tego, że jak coś ma cechy normalnie zarezerwowane dla czegoś innego, to zaczyna się to nazywać w ten sposób. Najczęściej dotyczy to gier RPG - gdy coś takiego jest dodatkiem, to zawsze znajdzie się ktoś, kto byle zręcznościówkę weźmie za ten właśnie. Albo jeszcze przygodówkę... Zgroza.
Całe szczęście, że czasami w tak skrócony sposób określa się tylko cechy gry, a nie jej gatunek. Gdyby było inaczej, to chyba bym się musiał zastanowić nad sensem istnienia i zrobić sobie małą przerwę w pisaniu. Ale ja tu gadam po próżnicy, a gra czeka.
Jak już wspomniałem, gatunki często się mieszają. Ostatnio mieliście okazję zapoznać się z The Griffon Legend potraktowanym podobnie. Tak, World of Chaos DX to zręcznościówka (platformówka) z elementami RPG. Nie znajdziemy tu ich jednak zbyt wielu - ale jednocześnie jest ich wystarczająca ilość aby sprawić, że gra ta wyrasta ponad przeciętność. Zabieg połączenia ma tu swoje wady, ale ma też zalety. Ale nie wyprzedzajmy faktów.
World of Chaos DX to poprawiona wersja "World of Chaos” tego samego autora. W stosunku do poprzedniczki różni sie ona poprawioną grafiką, drobnymi usprawnieniami i małym bonusem do odblokowania po ukończeniu "kampanii”. Gdyby ktoś mimo wszystko chciał zagrać, strona autora jest miejscem, gdzie watro zajrzeć. Różnice nie są bowiem na tyle duże, aby obie produkcje znalazły się na Victory Games. Wybrałem lepszą, sami rozumiecie.
Czymże jest epicka opowieść o ratowaniu świata bez jakiegoś bezimiennego bohatera, który uzbrojony jedynie w swój własny miecz stawia czoła trudnościom i hordom wrogów? Dobrze, nie będę przesadzał z klimatem... Bezimienny bohater, zgadza się. Własny miecz - racja. Reszta to bajka. Na naszej drodze staną co prawda potwory, ale nie będzie ich aż tak dużo. Przynajmniej teoretycznie, bo po cofnięciu się do raz odwiedzonego poziomu wszystko wraca na swoje miejsce (brzmi znajomo?). A potraktować je można na dwa sposoby - mieczem i... mieczem. Z tym jednak zastrzeżeniem, że jedno to atak wręcz (ostateczność z racji bardzo krótkiego zasięgu), a drugie - rzut. To ostatnie stanie się więc głównym atakiem, a że obrażenia są te same - wybór jest prostszy. Pamiętać należy jednak o tym, że raz rzucone ostrze musi do nas wrócić zanim wykonamy następny cios (dowolny). To zachowuje się jak bumerang, więc przynajmniej nie trzeba go potem szukać.
Konstrukcja etapów jest dość dobra. W obrębie każdego ze światów zobaczymy kilka różnych plansz, jak na platformówkę mocno uproszczonych. Bardziej prze się tu do przodu, ale od korzeni się jednak nie ucieknie. Co sprytniejsi wykorzystają ukształtowanie terenu do walki – nie ma to jak cios w plecy czy skoszenie kilku przeciwników na raz. Dość ciekawie się to prezentuje i nie sprowadza World of Chaos DX do roli zwykłej strzelanki.
Zwykła strzelanka to nie jest, ale platformówka też nie. Jeśli nadal dręczą was pytania o te magiczne „elementy RPG”, to zaraz uzyskacie odpowiedź, cierpliwości. Nasz bezimienny posługuje się mieczem, jest to zatem wojownik. Co następuje, mniej lub bardziej logicznie, z każdym atakiem obliczana jest szanse trafienia. Tak właśnie - można chybić! Na otarcie łez przypomnę, że działa to w dwie strony. Oprócz siły witalnej jest jeszcze siła fizyczna i obrona - z czego te dwa ostatnie nie są wyrażane w postaci liczbowej czy paska. To po prostu widać w praktyce, gdy zadajemy więcej ran (lub analogicznie mniej ich otrzymujemy). Wszystko to wzrasta wraz z doświadczeniem, a jak się je zdobywa nie muszę chyba nikomu tłumaczyć. I tu ciekawostka. Pamiętacie co mówiłem o odradzających się potworach? W tym miejscu można to wykorzystać, aby ułatwić sobie grę. Potrzeba jedynie cierpliwości. Nie warto z tym jednak przesadzać - gry powinny dostarczać nieco wrażeń, być choć trochę wymagające... Ale nawet z innym podejściem pozostaje wyższy poziom trudności. Jak nazwa wskazuje - jest ciężki.
Czy o czymś zapomniałem? Ach tak. Jest jeszcze trafienie krytyczne - przyjaciel każdego wojaka. Efekt jakże prosty, a jak skuteczny i przydatny. Powiedzcie tylko, czy znacie kogoś, kto pogardzi podwójnymi obrażeniami? Właśnie. A gdyby i tego było mało, to z pokonanych potworów mogą czasami wypaść bonusy tymczasowo wzmacniające siłę czy nawet podwajające zdobywane doświadczenie. Mała rzecz, a cieszy. Tym bardziej, że dwa z nich (siła i obrona) mają swoje odzwierciedlenie w postaci bohatera, który na czas ich trwania zdobywa drugi mieczyk lub tarczę. To już nie jest „mała rzecz”, a cieszy jeszcze bardziej.
Każdy etap wędrówki to inne środowisko. Na początku „zwiedzamy” coś na kształt kanałów (lub bardziej podtopionej fabryki) by następnie wspinać się na Piaskową Wieżę. A dalej już tylko Śnieżne Góry i Księżyc. Oczywiście oprócz innego zestawu pułapek inni będą też wrogowie, co w jakimś stopniu wpływa na żywotność. Omijać będziemy ruchome piaski, kolce czy poślizgamy się po lodzie. Jak na taką małą gierkę jest przyzwoicie.
Graficznie World of Chaos DX nie stoi może na wysokim poziomie, ale nie ma się tu do czego przyczepić. Jest prosta, ale dobra. Gdybym miał to zrobić, to zacząłbym pewnie od rozdzielczości. Od tego wszystko tu przecież zależy. A że jest jak widać, to nie ma o czym zbytnio dyskutować. Taki tego wszystkiego urok. Co nie zmienia faktu, że ta wersja jest ładniejsza, co oznacza - ładna. Muzyka z kolei może się początkowo wydać nieco dziwna, ale (przynajmniej w moim przypadku) tylko chwilowo. Jest całkiem przyjemna i pasuje do miejsc (oraz do gry w ogóle). Czego chcieć więcej?
World of Chaos DX to niewątpliwy przykład „małej gry”. Mały rozmiar paczki, mała rozdzielczość, mała żywotność (długość), ale duża zabawa. Wbrew pozorom jest to solidna produkcja, której ominięcie będzie błędem. Chyba że nie kręcą Was platformówki z elementami strzelanki i RPG... ale w to nie wnikam. A reszcie polecam.
Całe szczęście, że czasami w tak skrócony sposób określa się tylko cechy gry, a nie jej gatunek. Gdyby było inaczej, to chyba bym się musiał zastanowić nad sensem istnienia i zrobić sobie małą przerwę w pisaniu. Ale ja tu gadam po próżnicy, a gra czeka.
Jak już wspomniałem, gatunki często się mieszają. Ostatnio mieliście okazję zapoznać się z The Griffon Legend potraktowanym podobnie. Tak, World of Chaos DX to zręcznościówka (platformówka) z elementami RPG. Nie znajdziemy tu ich jednak zbyt wielu - ale jednocześnie jest ich wystarczająca ilość aby sprawić, że gra ta wyrasta ponad przeciętność. Zabieg połączenia ma tu swoje wady, ale ma też zalety. Ale nie wyprzedzajmy faktów.
World of Chaos DX to poprawiona wersja "World of Chaos” tego samego autora. W stosunku do poprzedniczki różni sie ona poprawioną grafiką, drobnymi usprawnieniami i małym bonusem do odblokowania po ukończeniu "kampanii”. Gdyby ktoś mimo wszystko chciał zagrać, strona autora jest miejscem, gdzie watro zajrzeć. Różnice nie są bowiem na tyle duże, aby obie produkcje znalazły się na Victory Games. Wybrałem lepszą, sami rozumiecie.
Czymże jest epicka opowieść o ratowaniu świata bez jakiegoś bezimiennego bohatera, który uzbrojony jedynie w swój własny miecz stawia czoła trudnościom i hordom wrogów? Dobrze, nie będę przesadzał z klimatem... Bezimienny bohater, zgadza się. Własny miecz - racja. Reszta to bajka. Na naszej drodze staną co prawda potwory, ale nie będzie ich aż tak dużo. Przynajmniej teoretycznie, bo po cofnięciu się do raz odwiedzonego poziomu wszystko wraca na swoje miejsce (brzmi znajomo?). A potraktować je można na dwa sposoby - mieczem i... mieczem. Z tym jednak zastrzeżeniem, że jedno to atak wręcz (ostateczność z racji bardzo krótkiego zasięgu), a drugie - rzut. To ostatnie stanie się więc głównym atakiem, a że obrażenia są te same - wybór jest prostszy. Pamiętać należy jednak o tym, że raz rzucone ostrze musi do nas wrócić zanim wykonamy następny cios (dowolny). To zachowuje się jak bumerang, więc przynajmniej nie trzeba go potem szukać.
Konstrukcja etapów jest dość dobra. W obrębie każdego ze światów zobaczymy kilka różnych plansz, jak na platformówkę mocno uproszczonych. Bardziej prze się tu do przodu, ale od korzeni się jednak nie ucieknie. Co sprytniejsi wykorzystają ukształtowanie terenu do walki – nie ma to jak cios w plecy czy skoszenie kilku przeciwników na raz. Dość ciekawie się to prezentuje i nie sprowadza World of Chaos DX do roli zwykłej strzelanki.
Zwykła strzelanka to nie jest, ale platformówka też nie. Jeśli nadal dręczą was pytania o te magiczne „elementy RPG”, to zaraz uzyskacie odpowiedź, cierpliwości. Nasz bezimienny posługuje się mieczem, jest to zatem wojownik. Co następuje, mniej lub bardziej logicznie, z każdym atakiem obliczana jest szanse trafienia. Tak właśnie - można chybić! Na otarcie łez przypomnę, że działa to w dwie strony. Oprócz siły witalnej jest jeszcze siła fizyczna i obrona - z czego te dwa ostatnie nie są wyrażane w postaci liczbowej czy paska. To po prostu widać w praktyce, gdy zadajemy więcej ran (lub analogicznie mniej ich otrzymujemy). Wszystko to wzrasta wraz z doświadczeniem, a jak się je zdobywa nie muszę chyba nikomu tłumaczyć. I tu ciekawostka. Pamiętacie co mówiłem o odradzających się potworach? W tym miejscu można to wykorzystać, aby ułatwić sobie grę. Potrzeba jedynie cierpliwości. Nie warto z tym jednak przesadzać - gry powinny dostarczać nieco wrażeń, być choć trochę wymagające... Ale nawet z innym podejściem pozostaje wyższy poziom trudności. Jak nazwa wskazuje - jest ciężki.
Czy o czymś zapomniałem? Ach tak. Jest jeszcze trafienie krytyczne - przyjaciel każdego wojaka. Efekt jakże prosty, a jak skuteczny i przydatny. Powiedzcie tylko, czy znacie kogoś, kto pogardzi podwójnymi obrażeniami? Właśnie. A gdyby i tego było mało, to z pokonanych potworów mogą czasami wypaść bonusy tymczasowo wzmacniające siłę czy nawet podwajające zdobywane doświadczenie. Mała rzecz, a cieszy. Tym bardziej, że dwa z nich (siła i obrona) mają swoje odzwierciedlenie w postaci bohatera, który na czas ich trwania zdobywa drugi mieczyk lub tarczę. To już nie jest „mała rzecz”, a cieszy jeszcze bardziej.
Każdy etap wędrówki to inne środowisko. Na początku „zwiedzamy” coś na kształt kanałów (lub bardziej podtopionej fabryki) by następnie wspinać się na Piaskową Wieżę. A dalej już tylko Śnieżne Góry i Księżyc. Oczywiście oprócz innego zestawu pułapek inni będą też wrogowie, co w jakimś stopniu wpływa na żywotność. Omijać będziemy ruchome piaski, kolce czy poślizgamy się po lodzie. Jak na taką małą gierkę jest przyzwoicie.
Graficznie World of Chaos DX nie stoi może na wysokim poziomie, ale nie ma się tu do czego przyczepić. Jest prosta, ale dobra. Gdybym miał to zrobić, to zacząłbym pewnie od rozdzielczości. Od tego wszystko tu przecież zależy. A że jest jak widać, to nie ma o czym zbytnio dyskutować. Taki tego wszystkiego urok. Co nie zmienia faktu, że ta wersja jest ładniejsza, co oznacza - ładna. Muzyka z kolei może się początkowo wydać nieco dziwna, ale (przynajmniej w moim przypadku) tylko chwilowo. Jest całkiem przyjemna i pasuje do miejsc (oraz do gry w ogóle). Czego chcieć więcej?
World of Chaos DX to niewątpliwy przykład „małej gry”. Mały rozmiar paczki, mała rozdzielczość, mała żywotność (długość), ale duża zabawa. Wbrew pozorom jest to solidna produkcja, której ominięcie będzie błędem. Chyba że nie kręcą Was platformówki z elementami strzelanki i RPG... ale w to nie wnikam. A reszcie polecam.
KOMENTARZE
adriancieciera
+0
2008-06-01 21:53:44
gram wnią cały dzień POLECAM POLECAM !!!!!!!!! najlebszej nie był!!!!!
Xenomorph
+0
2008-02-24 10:49:44
Gra jest dość fajna (jak dla mnie, lubie takie), Gdyby tylko ją autor bardzije urozmaicił (chodzi mi o poziomy i bronie) to by była całkiem dobra:).
Pawcio
+0
2008-02-23 09:02:01
Guardian, brawo z recke i za gre bo ta jest lepsza od madżongów Koli:D
1