Jeśli chcecie namówić kogoś do gier przygodowych, ale boicie się reakcji na zbyt długie i wymagające długiego myślenia produkcję, spróbujcie podrzucić A Cure for the Common Cold. Nie znajduje dla niej innego przeznaczenia, bo wprawieni gracze uporają się z nią w kilkanaście minut.  Głównym i jedynym celem gry jest wyleczenie przeziębienia. Sposób na to przedstawia przez telefon bohaterowi mamusia. Żeby główny bohater - malarz - wyzdrowiał do spotkania z szefem galerii, musi zażyć świeżego powietrza, zaopatrzyć się w piękną roślinkę, zjeść rosołku i porządnie się wyspać. Całość odbywa się w dwóch pomieszczeniach, a zagadki do rozwiązania są dość logiczne, więc nie spędzi się nad nimi dużo czasu. Ba! bardziej wprawni gracze skończą ją w kilkanaście minut. Dlatego właśnie polecam ją poczatkującym.  Oprawa graficzna jest całkiem miła dla oczu. Wespół z niezwykle prostą obsługą otrzymujemy przyjemną gierkę na jeden wieczór. Niestety, ostateczny wizerunek psuje muzyka, denerwująca już po kilku minutach, ale od czego jest przycisk "off" na głośniczkach? Mimo to zachęcam.