Kolejny niezależny horror, który postanowiłem przetestować z okazji Halloween. Nie, żebym był jakimś wielkim miłośnikiem tego święta, ale zawsze to jakaś motywacja, by przekonać się, czy indyki mogą nas przestraszyć.

Akcja Homewards toczy się w latach 50., a jego głównym bohaterem jest 18-letni chłopak, który pewnej nocy budzi się w środku lasu. Obiecując sobie w duchu, że nigdy więcej nie będzie mieszał spirytusu z kozim mlekiem, włącza latarkę (ma ją akurat przy sobie) i rusza w stronę domu.

Tylko gdzie właściwie jest dom?

Przyznam, że gra robi dobre pierwsze wrażenie – o ile możemy tak powiedzieć o horrorze. Świetna grafika stworzona w oparciu o silnik Unreal, niezła muzyka, interesujący początek. Niestety, Homewards rozczarowuje jak naklejka w Kinder Niespodziance. Nakręcony oczekiwaniami, spodziewasz się co najmniej figurki Kapitana Ameryki, a dostajesz... cóż, typowego przeciętniaka.

Największy problem w tym, że ów przeciętniak za wszelką cenę próbuje cię zaszokować i przestraszyć, co niezbyt mu się udaje. Idziesz przez kopalnię, nagle spada kamień. Bum! Już się boisz? Niepotrzebnie, tu i tak nie zginiesz.

Nie mija godzina, a przeciętniakowi kończą się sztuczki, robi więc niezbyt imponujący zwrot akcji i... tyle. The End. Maćku, tak szybko skończyłeś?...

Cóż, naprawdę chciałbym zagrać w jakiś dobry niezależny horror, który nie miałby w tytule słowa "Amnesia" ani "Slender". Znacie jakiś? Bo Homewards radzę omijać szerokim łukiem – zbyt wiele jest fajnych gier, by tracić czas na byle co.

PS Miałem spore problemy już na etapie pobierania pliku instalacyjnego. Oficjalna strona autora przeniesie was na Dysk Google, żeby wszystko działało, trzeba dodać katalog Homewards to swojego Dysku i pobrać instalkę "od siebie".