Rekordy online
Maldita Castilla
Nie bez powodu stare gry były tak ciężkie do przejścia.
Po pierwsze, wysoki poziom trudności miał zamaskować fakt, że zwykle dawało się je ukończyć w kilkadziesiąt minut. Dobrym przykładem do dziś pozostaje Prince of Persia, która wymuszała dotarcie do finału w ciągu godziny, żeby go jednak osiągnąć, trzeba było wieeelu prób. Pierwszy poziom do dziś mógłbym przejść z zamkniętymi oczami.
Po drugie, wiele produkcji z lat 80. największe zyski czerpało ze swoich wersji na automaty. A w salonach gier, wiadomo, chodziło o to, by jak najczęściej zmuszać pryszczatych nastolatków do wrzucania kolejnych żetonów. Gdyby ktoś zbyt długo zajmował jeden automat, cały interes nie miałby racji bytu.
Dlatego dziś na stare gry patrzę z nostalgią, ale bez specjalnej tęsknoty. Nie lubię, gdy gra za wszelką cenę stara się mnie zmieszać z błotem, ukarać, poniżyć i zmusza do ciągłych restartów. Dlatego przeczytawszy opis Maldita Castilla, byłem raczej chłodno nastawiony do tej gry.
Otóż, produkcja hiszpańskiej grupy Locomalito próbuje pod każdym względem imitować produkcje sprzed ćwierćwiecza, a w szczególności kultowe Ghosts & Goblins od Capcom. Bałem się więc, że po kilku zgonach zobaczę nieszczęsny GAME OVER. Na szczęście, twórcy znaleźli złoty środek między potrzebami hardkorów i normalnych ludzi: gra jest piekielnie trudna, a główny bohater posiada tylko kilka żyć, mamy jednak do dyspozycji nieskończoną liczbę kontynuacji. Jedyne ograniczenie polega na tym, że zbyt częste korzystanie z nich zamyka dostęp do najlepszego zakończenia. Cóż, to coś, z czym mogę żyć.
Wizualnie gra zrobiona została z naprawdę dużym wdziękiem: dwuwymiarowa oprawa jest śliczna, a nałożony filtr graficzny całkiem fajnie naśladuje stare telewizory. Iluzji dopełnia 8-bitowa muzyka, sącząca się z głośników ? doskonale widać (i słychać), że produkcją gry zajmowali się prawdziwi pasjonaci.
Maldita Castilla byłaby warta polecenia nawet gdyby była komercyjnym produktem. Jako freeware, to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto wychowywał się w XX wieku. Polecam!
1