mimo wszystko wciąga
za krótka
odznaczenia dla gracza wprowadzone na siłę
brak zakończenia
INFORMACJE
Gatunek: Strategiczne
Licencja: shareware
Data wydania: 2009
Pobrań: 352
Producent: Lonely Troops
Wymagania sprzętowe:
DirectX 9.0, 600 MHz, 256 MB RAM, karta graficzna 3D
DirectX 9.0, 600 MHz, 256 MB RAM, karta graficzna 3D
Dodatkowe opcje:
Edytor poziomów, Rekordy online
Edytor poziomów, Rekordy online
Język: Angielski
TAGI
INNE Z TEMATU
Romopolis
OCEŃ
Gatunek gier komputerowych, który można określić jako "budowanie miast" jest znany od bardzo dawna. Nawet nie będę silił się próbując teraz ustalić pierwszy tytuł, bo jest to zadanie niezwykle trudne, a skupię się na wskazaniu gier trochę młodszych, o których większość graczy na pewno słyszała: seria Caesar, Faraon, Zeus. Mechanika każdej z nich jest prawie identyczna, różnią się jedynie takimi szczegółami jak np. miejsce rozgrywki. Aż dziwne, że na produkcje casualowe naśladujące swoich pudełkowych braci doczekaliśmy się dopiero niedawno. Jedną z prób wciągnięcia gracza w budowę starożytnego Rzymu jest Romopolis. Czy jego autorzy stanęli na wysokości zadania?
Moje pierwsze wrażenie było całkiem pozytywne, chociaż jak to w casualach, żeby coś wygrać, należy popaść w schematy i wykonywać podobne czynności w jak najszybszym czasie. W tym przypadku trzeba zadbać o prawidłowy rozwój rzymskiej osady, której podstawowym elementem jest budynek mieszkalny. Na szczęście nie musimy martwić się migracją, bowiem każde wolne miejsce do zamieszkania od razu się zapełnia, a egzystujący w nich obywatele napełniają skarbiec Imperium. Warto za to zadbać o ich zadowolenie, bowiem od niego zależy wielkość wpływu do skarbca (tak na marginesie - kto wymyślił tak oczywistą głupotę w grach komputerowych? czy ktoś z was, niezadowolony ze sposobu prowadzenia państwa przez polityków, płaci mniejsze podatki?). A im większe skupiska ludności, tym więcej różnorakich przyjemności potrzebują. Zaczyna się na zwykłej kapliczce lub targowisku, a kończy na szpitalu i amfiteatrze.
Każda plansza posiada od jednego do trzech celów, które trzeba osiągnąć, aby przejść dalej. Na przykład uzyskanie wartości 5 w kulturze lub liczby mieszkańców co najmniej 1000. Jeśli zrobimy to w czasie krótszym od podanego, otrzymujemy medal od przywódcy Imperium. Ponadto, istnieje zadanie nieobowiązkowe, którego wykonanie powoduje uzyskanie trofeum. Jego zdobycie jest z reguły trudniejsze i wymaga od gracza biegłej znajomości prawideł Romopolis, ale jest wykonalne. Co ciekawe, jeśli podczas jakieś planszy nie uda się zdobyć trofeum a otrzyma się medal, nic straconego, można spróbować jeszcze raz, tym razem bez ograniczeń czasowych. Niestety, owe wskaźniki, które czasem trzeba uzyskać (religia, handel, zdrowie, kultura) nie służą niczemu innemu. Nie ma sensu ulepszać budynków, jeśli nie jest to celem mapy. Za "większym handlem" wcale nie kryje się większy zysk, a religia nie odpowiada za szczęście mieszkańców. Coś czuję, że to tylko furtka umożliwiająca stworzenie kolejnej części gry, w której będą one wykorzystywane.
No dobrze, wszystko jest fajnie, póki nie dochodzimy do ostatniej planszy. Po jej ukończeniu okazuje się, że wszystkie zdobyte odznaczenia są psu na budę. Mogę sobie zrobić screena, wydrukować i powiesić na ścianie. Zakończenia nie ma żadnego, chociażby wirtualnej nominacji na Głównego Architekta Imperium. Ani "Dziękuję", ani "Pocałuj mnie w ...". Na otarcie łez autorzy udostępnili edytor etapów. Można wybrać sobie mapkę, ustalić cele oraz ewentualnie limit czasowy. Szkoda, że nie da się tego etapu zapisać i udostępnić innym graczom, bo przecież na stworzenie dobrego poziomu potrzeba czasu. Czyli tak naprawdę niby edytor jest, a jakby go nie było.
Czas na podsumowanie. Romopolis zapowiadało się przyzwoicie, jednak skończyło się raczej miernie. Równie dobrze akcję można umieścić w świecie współczesnym (patrz: inne gry tego producenta), zastępując kapliczkę kiokiem ruchu, a amfiteatr - stadionem. Ocena końcowa nie jest wysoka, bo wziąłem pod uwagę wymienione powyżej wady, chociaż jeśli już usiądzie się do zabawy, ciężko się od niej oderwać. Ale po co wydawać 19 zł na grę, którą można skończyć w kilka godzin, skoro ten sam dystrybutor ma w swojej ofercie mnóstwo innych, o wiele bardziej zajmujących tytułów? Obyście mogli to ocenić po 30 minutach.
Moje pierwsze wrażenie było całkiem pozytywne, chociaż jak to w casualach, żeby coś wygrać, należy popaść w schematy i wykonywać podobne czynności w jak najszybszym czasie. W tym przypadku trzeba zadbać o prawidłowy rozwój rzymskiej osady, której podstawowym elementem jest budynek mieszkalny. Na szczęście nie musimy martwić się migracją, bowiem każde wolne miejsce do zamieszkania od razu się zapełnia, a egzystujący w nich obywatele napełniają skarbiec Imperium. Warto za to zadbać o ich zadowolenie, bowiem od niego zależy wielkość wpływu do skarbca (tak na marginesie - kto wymyślił tak oczywistą głupotę w grach komputerowych? czy ktoś z was, niezadowolony ze sposobu prowadzenia państwa przez polityków, płaci mniejsze podatki?). A im większe skupiska ludności, tym więcej różnorakich przyjemności potrzebują. Zaczyna się na zwykłej kapliczce lub targowisku, a kończy na szpitalu i amfiteatrze.
Każda plansza posiada od jednego do trzech celów, które trzeba osiągnąć, aby przejść dalej. Na przykład uzyskanie wartości 5 w kulturze lub liczby mieszkańców co najmniej 1000. Jeśli zrobimy to w czasie krótszym od podanego, otrzymujemy medal od przywódcy Imperium. Ponadto, istnieje zadanie nieobowiązkowe, którego wykonanie powoduje uzyskanie trofeum. Jego zdobycie jest z reguły trudniejsze i wymaga od gracza biegłej znajomości prawideł Romopolis, ale jest wykonalne. Co ciekawe, jeśli podczas jakieś planszy nie uda się zdobyć trofeum a otrzyma się medal, nic straconego, można spróbować jeszcze raz, tym razem bez ograniczeń czasowych. Niestety, owe wskaźniki, które czasem trzeba uzyskać (religia, handel, zdrowie, kultura) nie służą niczemu innemu. Nie ma sensu ulepszać budynków, jeśli nie jest to celem mapy. Za "większym handlem" wcale nie kryje się większy zysk, a religia nie odpowiada za szczęście mieszkańców. Coś czuję, że to tylko furtka umożliwiająca stworzenie kolejnej części gry, w której będą one wykorzystywane.
No dobrze, wszystko jest fajnie, póki nie dochodzimy do ostatniej planszy. Po jej ukończeniu okazuje się, że wszystkie zdobyte odznaczenia są psu na budę. Mogę sobie zrobić screena, wydrukować i powiesić na ścianie. Zakończenia nie ma żadnego, chociażby wirtualnej nominacji na Głównego Architekta Imperium. Ani "Dziękuję", ani "Pocałuj mnie w ...". Na otarcie łez autorzy udostępnili edytor etapów. Można wybrać sobie mapkę, ustalić cele oraz ewentualnie limit czasowy. Szkoda, że nie da się tego etapu zapisać i udostępnić innym graczom, bo przecież na stworzenie dobrego poziomu potrzeba czasu. Czyli tak naprawdę niby edytor jest, a jakby go nie było.
Czas na podsumowanie. Romopolis zapowiadało się przyzwoicie, jednak skończyło się raczej miernie. Równie dobrze akcję można umieścić w świecie współczesnym (patrz: inne gry tego producenta), zastępując kapliczkę kiokiem ruchu, a amfiteatr - stadionem. Ocena końcowa nie jest wysoka, bo wziąłem pod uwagę wymienione powyżej wady, chociaż jeśli już usiądzie się do zabawy, ciężko się od niej oderwać. Ale po co wydawać 19 zł na grę, którą można skończyć w kilka godzin, skoro ten sam dystrybutor ma w swojej ofercie mnóstwo innych, o wiele bardziej zajmujących tytułów? Obyście mogli to ocenić po 30 minutach.
KOMENTARZE
Gość
+0
2013-05-24 14:51:29
najlepsza gra w jaką grałem :)
Gość
+0
2013-05-24 14:51:09
nie przeklinaj gościu >:e
Gość
+0
2012-12-06 02:40:34
pocałuj się w cipę to ci kurwa chciał autor powiedzieć, pedale
1