Rekordy online
The Art of Dying
Jak miło widzieć was ponownie w nowym roku. Uczcijmy jego nadejście godnie – wielokrotnymi, frustrującymi zgonami w The Art of Dying.
Stworzona w Adventure Game Studio niepozorna produkcja przeznaczona jest dla tej garstki masochistów, którzy kochają być sponiewierani przez grę komputerową, z radością przyjmują ból kolejnych porażek i niczym wierne szczenięta garnące się do matczynego sutka wciąż i wciąż pędzą ku oddalonej mecie.
The Art of Dying jest trudne z dwóch powodów. Pierwszy, oczywisty: łatwo tu zginąć, a najmniejszy błąd kończy się cofnięciem do początku etapu. Drugi, po drodze trzeba zebrać odpowiednią liczbę skarbów, bez tego wrota Candleke... wyjście pozostanie zamknięte.
Na szczęście nasz brzydki jako stado pikseli heros nie pozostaje bezbronny w starciu z okrucieństwem projektantów. Niczym Kmicic wywija swą wierną szabelką, potrafi odbijać się od powietrza i całkiem dobrze wychodzą mu niektóre ruchy kung fu karate mistrza. Mimo wszystko, ukończenie wszystkich poziomów nie jest tak proste jak zrobienie kaszki z mlekiem. Prędzej jak ugotowanie filetów z karpia karmelizowanych w miodzie z wytrawnym sosem piernikowym i smażonym makaronem naleśnikowym. Ale jak ktoś przeszedł Super Meat Boya, pewnie i to ma już w małym palcu.
Na szekspirowskie pytanie – grać czy nie grać – nie odpowiem. Mnie The Art of Dying odrzucił, ale nie lubię bycia biczowanym przez twórców. Wiem jednak, że wielu z was spędzi przy tym tytule wiele pięknie bolesnych chwil.
1