Rekordy online
The Dream Machine
Odświeżająco oldschoolowa przygodówka.
Cieszę się, że na The Dream Machine natrafiłem dopiero teraz. Gra powstaje od kilku lat i niespiesznie wypuszczane są jej kolejne odcinki. Gdybym miał czekać miesiącami, żeby przekonać się, o co chodzi z tą Maszyną Snów, byłbym bardziej zniecierpliwiony niż fani gier Blizzarda. A tak – cztery z sześciu odcinków są już dostępne, a pozostałe dwa powinny pojawić się na przestrzeni 2014 roku.
Produkcja małego szwedzkiego zespołu jest urokliwie... paskudna. Ulepieni z gliny bohaterowie wyglądają jak maszkary, a lokacje – pomimo użycia dość ciepłych barw – mają w sobie coś niepokojącego. Nad grą unosi się atmosfera tajemnicy i zagrożenia, wzmagana przez klimatyczną oprawę dźwiękową.
Siła The Dream Machine tkwi jednak przede wszystkim w fabule i zagadkach. O historii nie będę się rozpisywał, żeby nie psuć zabawy, same łamigłówki zaś są świetnie zaprojektowane: stosunkowo wymagające, a jednocześnie całkowicie logiczne. Dawno już żadna gra nie wymusiła na mnie wyciągnięcia kartki papieru i robienia notatek – co zaliczam na wielki plus.
Odcinki są stosunkowo krótkie – każdy z nich dostarcza mniej więcej półtorej do dwóch godzin zabawy. Wiele zależy jednak od twojej wprawy w przygodówkach – nie jestem zbyt spostrzegawczy, więc w drugim epizodzie utknąłem na dobry kwadrans, szukając jednego przedmiotu. Poziom trudności rośnie jednak stopniowo, więc nie ma obawy, że od razu zostaniemy postawieni przed wyzwaniem ponad siły.
The Dream Machine to przygodówka bardzo świeża, właśnie dzięki temu, że nie próbuje na siłę być nowoczesna. Uwielbiam The Walking Dead, miło jednak poznać fajną historię bez konieczności mierzenia się z wyzwaniami zręcznościowymi. I taką bez wbudowanego systemu podpowiedzi. Gorąco polecam, zwłaszcza że obecnie pierwsze dwa odcinki można dorwać na Steamie za 4 zł.