Rekordy online
Fire Point
Kiedy byłem małym chłopcem (hej), zawsze chciałem być strażakiem. Teraz, jako chłopiec już nieco większy, wreszcie mogłem nim zostać. W 16 bitach co prawda, ale zawsze to jakiś pierwszy krok.
Fire Point nie jest oczywiście żadnym poważnym symulatorem. Nie ma tu różnorodnych modeli wozów strażackich, walących się realistycznie budynków, dramatycznych scen przy akompaniamencie monumentalnej muzyki ani wyborów moralnych, kogo uratować z płomieni. Nic z tych rzeczy. (Trochę szkoda, nie?). Mamy za to przyjemną, darmową zręcznościówkę. I na dodatek całkiem zabawną.
Misje są cudownie absurdalne: a to nastolatek wywoła "flame war" na forum dyskusyjnym, co poskutkuje zapaleniem się jego kompa, a to kto inny zabawi się w pogromcę mitów, sprawdzając, czy dwa związki chemiczne wejdą ze sobą w reakcję wybuchową. Po krótkim wprowadzeniu, wkraczasz do akcji. Samotnie, bo przecież straż pożarna ma ograniczony budżet.
Każda misja wygląda podobnie, wymaga jednak zręczności i szybkości. Musisz skutecznie wykorzystywać dostępne narzędzia – wąż, drabinę, gaśnicę, toporek – by uratować z pożaru wymaganą liczbę osób, nim strawią je płomienie. Kto choć raz w życiu grał w platformówkę, połapie się w tym wszystkim od razu, chociaż sterowanie mogłoby być ciut wygodniejsze. (Wchodzenie po drabinie, grrr...).
Produkcja nie jest zbyt długa, ale sprawia sporo radochy – dobrze wyważony poziom trudności pozwala czuć satysfakcję z pokonywania kolejnych poziomów, a jednocześnie nie frustruje. Jeśli masz na zbyciu godzinę, warto poświęcić ją na ratowaniu rozpikselowanych ludzików. No i paru kotów, które – jak to koty – boją się zleźć z drzewa.
1